Na Rajdzie Var zawodnicy musieli pokazać swoją sprawność już podczas zapoznania z trasami odcinków specjalnych, których łączna długość wynosiła 227 km, a trasa całego rajdu 690 km. Nie
wszystkim udało się wykorzystać limit trzech przejazdów zapoznawczych, ponieważ czas, który zawodnicy mieli do dyspozycji był ograniczony. Opis trzeba było tworzyć bardzo szybko, unikając przy tym błędów, które później mogłyby drogo kosztować.
Dla polskich załóg, niemających jeszcze doświadczenia w rywalizacji na tak krętych i przyczepnych asfaltach, jakie występują w Prowansji, stanowiło to duże wyzwanie. O skali trudności decydowała również wyjątkowa długość przejeżdżanych odcinków specjalnych, z których aż pięć miało ponad 30 km i składało się średnio z 600 zakrętów. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że załogi startowały do kolejnych etapów o bardzo wczesnej porze, kończąc rywalizację wieczorem. Rajd rozpoczął się w piątkowe popołudnie honorowym startem z podium położonego przy
nadmorskim bulwarze w centrum Sainte-Maxime, po którym załogi udały się w pobliskie góry, gdzie rozegrano cztery pierwsze oesy. Ze względu na późną porę i szybko zapadające ciemności oraz liczną stawkę uczestników, których wraz z załogami samochodów historycznych było aż 260-ciu, rywalizacja toczyła się w
blasku rajdowych reflektorów, a przejazd wszystkich zajmował ponad cztery godziny.
Niestety już na drugim oesie „Pighnans” z rajdem pożegnali się Szymon Kornicki z Robertem Hundlą. W ich DS3 R3 uszkodzeniu uległa chłodnica, po tym jak niegroźnie uderzyli w skałę na jednym z ostatnich nawrotów. Równie pechowo rozpoczęli zawodnicy cedwójki, Rafał Janczak z Michałem Grudzińskim. Ich
samochód zsunął się ze stromej skarpy na kolejnym, trzecim oesie, na wyjściu z wolnego zakrętu i mimo ambitnej postawy zgromadzonych w pobliżu kibiców oraz załogi, auta nie udało się wypchnąć z powrotem na drogę. Zgodnie z regulaminem rajdu zawodnicy spoza Mistrzostw Francji nie mogli skorzystac z systemu
SupeRally.
Mimo trudności na trasach rajdu, świetną formą wykazały się dwie nasze pozostałe załogi: Jan Chmielewski z Grzegorzem Dachowskim w DS3 R3 i Tomasz Gryc z Michałem Kuśnierzem w C2-R2 MAX, kończąc pierwszy etap w połowie stawki zawodników Citroën Racing Trophy.
Drugiego i trzeciego dnia załoga MAX-a z odcinka na odcinek radziła sobie coraz lepiej, po drodze wygrywając jeden z nich w klasie R2B, co w debiucie na tak trudnym rajdzie, należy uznać za bardzo duży sukces!
Ostatecznie Tomasz Gryc i Michał Kuśnierz zajęli w tej klasyfikacji piąte miejsce, będąc również piątą załogą cedwójki na mecie zawodów w Sainte-Maxime. Przez cały rajd nie mieli najmniejszych kłopotów z samochodem unikając również większych błędów na trasie. Ich pewna jazda pozwoliła zadbać również
odpowiednio o hamulce i opony, co zawodnicy określają jako „umiejętne gospodarowanie” tak bardzo przydatne na długich odcinkach specjalnych. Załoga ta jako jedyna z Polski dotarła do mety. Na ostrym hamowaniu przed zakrętem, w samochodzie Chmielewskiego uszkodzeniu uległ wałek sprzęgłowy w skrzyni biegów i załoga pozbawiona napędu, zbyt długo podróżowała do strefy serwisowej, co spowodowało przekroczenie limitu spóźnień i w efekcie musiała się wycofać.
Najlepszym teamem startującym Citroënem DS3 R3 w 57. Rajdzie Var, okazała się być mieszana francusko-belgijska załoga Mathieu Arzeno/Jamoul Renaud, którzy zostali również zwycięzcami grupy R i klasy R3T. Wśród Citroënów C2R2MAX i w klasie R2B, najlepiej poradzili sobie gospodarze Sebastien Condroyer z Celine Cavallaro. Miejmy nadzieję, że przyszłym roku francuska ziemia będzie bardziej gościnna dla zawodników z Polski, bo organizowanie kończących sezon zlotów najlepszych uczestników Citroën Racing Trophy z całej Europy, przy znaczącym wsparciu Citroën Racing, stało się już tradycją i stanowi wielkie święto w sportowej rodzinie Citroëna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz